Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wynagrodzenie przedsiębiercy niczém jest w stosunku dobrodziejstw, jakie czyni krajowi, budząc do ruchu martwe jego siły, nadając im zdrowy i produkcyjny kierunek.
Księciu niezmiernie się ten pogląd podobał.
Płocki, w połowie drogi przekonawszy się z rozmowy, iż osiągnął cel jéj w zupełności i otumanił gościa, śmieléj już i raźniéj szedł daléj. Poczuł wyższość swą nad nim, i to mu dodało otuchy i humoru.
Szło tylko teraz o to, ażeby z czasu korzystając, poznać lepiéj księcia i módz go ocenić. Wiedział Płocki, że był nadeń silniejszym, ale sprężyn władających tą maryjonetką odkryć jeszcze nie umiał.
Zręcznie prowadzona rozmowa uderzała w różne tony, a wszystkie wibrowały od dotknięcia i żaden dominanty nie zdradził. Trudniéj było księcia poznać, niż ocenić. Wagę jego znał już Płocki, gatunek był dlań tajemnicą. Daleko wielostronniejszy, encyklopedyczniéj wykształcony, wielki pan wymykał mu się z dłoni, ile razy już, już, zdawało się, że go schwytał. Znajdował w nim poważnego ekonomistę, finansistę, chętnego spekulanta, człowieka lubiącego towarzystwo, zabawy, kobiéty, konie, nie gardzącego milijonami łatwo nabytemi, nie obojętnego na popularność — lecz wszystko to z kolei brzmiało z równém natężeniem, i ostatnie słowo zagadki tego człowieka pozostawało do znalezienia.
Płocki wiedział to z doświadczenia, iż dopiéro