Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kem ją wyprobował już in anima vili. Przypomnij sobie moje interesa z żydkamii burłakami, — byłyto próby na małą skalę — książęta od nich nie lepsi.
Piętka się ciągle uśmiéchał.
— W istocie — rzekł cicho, na téj drodze dałeś dowód, że umiész robić interesa. Nigdym się nie spodziéwał, żeby była tak szczęśliwie dokończona i przyjęta... Trzęsawiska zwyciężone... i ty z błota dobyłeś...
— Milijony — dokończył żywo Płocki. — Tak jest.
Tu zniżył głos. Sześćkroć sto tysięcy rubli, po staremu licząc, cztéry milijony złotych... Cztéry milijony w ręku człowieka, który niedawno nie miał cztérech tysięcy, a nieco dawniéj nie miał często i cztérdziestu rubli w kieszeni... Wiész! wiész, to można oszaléć! Ale ja nie oszaleję — ja teraz dopiéro rozum miéć zacznę...
— E! dla mnie — odezwał się Piętka — byłby to koniec zabiegów, nie chciałbym więcéj, mógłbym, założywszy ręce, siąść jak w loży piérwszego piętra i bawić się widokiem ludzkich tragedyj i komedyj.
— A! ty bo jesteś innym człowiekiem — przerwał Płocki — ja chcę iść daléj — ja muszę iść wyżéj... Mam w ręku klucz, co wszystko otwiéra, mam narzędzie do roboty... wiém, co świat wart — i teraz dopiéro wezmę się do dzieła...
— A cel, z uśmiechem rzekł Piętka, powiész mi zapewne o bliźnich, o ludzkości, o kraju? o dobru ogólném...