Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cygara, zrzynki papiéru i korki od butelek, — zupełnie się różnił od drugiego, na prędce mu przydanego i urządzonego, w którym dywan okrywał podłogę, meble były aksamitem obite, a stół wyrabianym kobiercem. Na nim leżało parę książek zbytkownie oprawnych i przepyszne pudełko do cygar na klucz zamknięte. Dla ożywienia ścian pustych zawieszono na nich parę zwierciadeł w złoconych ramach, a firanki i portiery szérokie czyniły z bardzo prostéj izby, niby salonik wytworny. Wszystko tu było jakby dopiéro wczoraj przyniesione, nowe, mało używane i postawione tylko dla oka, aby zamożnością się pochwalić.
Z piérwszego pokoju, w którym nieład panował dawniejszy, niż owe zbytki, maleńkie drzwiczki prowadziły do sypialni nietkniętéj jeszcze i pozostawionéj w stanie piérwotnéj prostoty. Tu było i dosyć brudno i nie bardzo porządnie: łóżko stało nie posłane, bielizna leżała porozrzucana, suknie walały się nie poskładane, a wszystko to razem zdawało się należéć do człowieka ubogiego, oszczędnego, który do salonu, dywanów i kosztowniejszych fraszek przyjść chyba musiał odniedawna. Ale i tu już przy brudnéj koszuli leżał tuzin nowiuteńkich batystowych chusteczek, i ręcznik gruby sąsiadował ze świéżym, jedwabnym, paradnym szlafrokiem, który się zdawał wstydzić swojego gburowatego towarzysza.
Mieszkanie to dla badacza obyczajów i charakterów, któryby z niego chciał się domyślać zajmującego je człowieka — wiele przedstawiało