Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

serce między nie i owe zwierzątka nadobne, bo inni całkiem je dla nich zaniedbywali. Wolały podział, niż zapomnienie...
Raz nawet książę absentował się z loży areopagu, co obudziło niezmierne oburzenie w małym a czynnym człowieczku... i pobiegł szepnąć słów kilka hrabinie Leokadyi, słynnéj z piękności pani, któréj mąż jeden podobno ani wdzięków ani dowcipu ocenić nie umiał.
— Osobliwszy człowiek — moja droga, — odezwała się żółta stara panna, którąśmy poznali w salonie baronowéj, do swéj sąsiadki sztywnéj wielce pani w średnim wieku i z wysznurowanym bardzo stanikiem i ustami — osobliwszy człowiek któremu na wszystko czasu staje...
Mówią, że doskonały gospodarz i człowiek bardzo rządny, w towarzystwie aż nadto miły; dla kobiét ładnych adonis niezmordowany... koniarz namiętny, spekulator i przedsiębierca szczęśliwy... niby człowiek seryjo, niby młodzieńczyk płochy...
Schyliła się do ucha...
— Znasz kochana radczyni, choć z widzenia tę baletniczkę, którą przezwano Viperellą... istną żmijkę... siedzi nad nami, wyróżowana wszetecznie... Wystaw sobie, kocha się niby w Leokadyi, którą mąż zaniedbuje, do trzech przynajmniéj panien słodkie oczy robi... a metresą en titre jest ta Viperella... wiem to niezawodnie.
— Ale ja nie wiém, o kim mówisz! — syknęła, odsuwając się przerażona radczyni, któréj oczy