Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/382

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sztet był wyborny i szampan znakomity... w tych rzeczach są niedorównani...
Książę Nestor skrzywiony się wymknął, powiodła za nim oczyma.
A propos, zawołała za odchodzącym, braknie mi hrabiego Adama, czyżby go tu nie było?
— Hrabiego nie ma istotnie, rzekł książę, rad z obrotu rozmowy, mówiono mi, że był proszony i że dostał fluksyi.
Cela vient à point! rozśmiała się hrabianka.
W drugim końcu salonu Nurski mocno rozweselony toastami, w które go zapędzono, nie zupełnie pan już języka i myśli, uczuł niezmierną potrzebę ucałowania i uściskania kuzynka Płockiego, którego był wielbicielem.
— Słuchaj Julku, zawołał, biorąc go w pół, ażeby mu się nie wymknął, doszedłeś swoim rozumem i mocą do tego, że ci książęta dworują, dorobiłeś się fortuny, znaczenia, chytro i mudro... O! ja cię znam na wylot! Coś tylko chciał, toś zrobił, niech cię kaci porwą... Udało ci się... ale, jakże to tam w szkołach mówili o kapitolu i tarpejskiéj skale? hę? rozumiesz, trzymaj się bratku dobrze, bo cię diabli wezmą.
E! e! nabroiłeś kochanie...
Począł go ściskać, śmiejąc się.
— E! nabroiłeś djabelnie... trzymajże się a dobrze... Już to słowa nie masz, że my cię téż, naszego kochanego będziemy podtrzymywali, to się rozumie... ale musisz się i ty sam pilnować, bo djabli wezmą...