Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/368

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ażeby nam przeszkodzić mogli w poufnéj pogadance...
— Wielki artysta! dodała śmiejąc się i przybliżając do Piętki, nieprawdaż? Tem dziwniejszy, że nie genijusz, ale co za talent akrobaty! niema masztu, na któryby się nie wdrapał, niema najcieńszéj liny, na któréjby niepotrafił tańcować... Patrz pan, co za poważna mina apostoła i purytanina! jakie namaszczenie... jaka uroczystość!
— O kim pani mówi? spytał Piętka, który nie wiedział, jak miał to przyjąć...
Hrabianka ramionami ruszyła.
— Bądźże pan szczerszym ze mną... rzekła Vous étes un homme d’esprit. Nie mówię nic złego o Płockim, jestem jego wielką admiratorką, lecz rozbieram grę tę mistrzowską! Spojrz pan na publikę, w jakim przyklaskuje mu zachwycie... pan, co go za kulisami widujesz i znasz dobrze, nie uśmiechaszże się czasem z tak dzielnie odegranego dramatu. Ja, ja się przyznaję, ja patrzę nań z admiracyją... a na parter i lożę ze zdumieniem. On leur fait avaler tout ce qu’on veut!!
Hrabianka Cecylija śmiała się dziwnie, Piętka stał osłupiały... Długo starał się utrzymać powagę i nie rozumiéć do kogo się to stosowało, nareszcie, mimowoli usta mu się do uśmiechu skrzywiły...
— Pani jesteś nielitościwą! rzekł cicho.
— A! mój panie Piętko, z wyżyny swego arystokratycznego tonu dodała hrabianka, jakże się nie śmiać? Kilku, kilkunastu ludzi uwieść, rzucić na nich urok, przedstawić się im zręcznie, to