Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/348

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Za pozwoleniem, rzekł, targować się o rękę waszą nie mogę, warunków mu stawić nie myślę, lecz przyznacie, że znowu nieprzyjacielowi, jakim się on dla mnie okazywał i okazuje, dawać broń w ręce... wymagać po mnie nie można.
Eulalija zamilkła a Marja patrzała to na nią, to na męża...
— Nie byłbym może przeciwko Piętce, gdyby on nie był przeciw mnie... dodał Płocki cicho.
— Pozwolisz mi z nim o tém mówić, odezwała się, wstając Eulalija, która z wielkiém zdziwieniem znalazła opiekuna daleko wyrozumialszym, niż się spodziewała.
— Płocki jakby nie chciał ani przyrzekać nic, ani odmawiać, skłonił się tylko.
— Przyznasz mi kuzynko, szepnął w końcu, biorąc za kapelusz, że nie jestem do zbytku wymagającym, tak jak dziś stoimy do siebie, na małżeństwo zgodzić się nie mogę. Werndorf jest moim jawnym nieprzyjacielem, nie zniosę tego, by z nim trzymał... tego żądać nie podobna...
To mówiąc, wyszedł... Maryja, uszczęśliwiona z tak pomyślnego zakończenia rozmowy, rzuciła się na szyję kuzynce.
— Julek ma słuszność! niech porzuci tego nieznośnego Werndorfa a wszystko się ułoży. Czyżby tego nie uczynił dla ciebie.
Szeptały długo, siedząc na kanapce jeszcze, Eulalija wyszła zamyślona... Wieczorem znalazła się u Nurskich... Piętka już na nią oczekiwał. Nie było nikogo obcego, oboje tylko gospodar-