Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jestem nim zupełnie, roześmiał się Płocki, nie masz się czego lękać. Nie obwiniam ciebie o to, że w czasie mojéj niebytności rozporządziła sobą kuzynka... wiem, żeś niewinna. Potrzebuję z nią tylko rozmówić się otwarcie.
Dzwoniono we wszystkie dzwonki tualetowe i ścienne, nadbiegła służąca.
— Prosić panny Eulalii!
Chwilę, mrucząc, przechadzał się Płocki, służąca powróciła z odpowiedzią, że panna Eulalija się ubiéra i bardzo przeprasza.
— Powiédz, że na nią czekam i proszę, by przyszła nieubrana.
Służąca pobiegła, zabawiła nieco dłużéj a tym razem przyniosła zapowiédź, iż panna przyjdzie, skoro tylko będzie mogła.
Upłynął kwadrans. Płocki przechadzał się, nie okazując wielkiego poruszenia, uspokoiło to żonę. Drzwi się uchyliły, aż wreszcie panna Eulija weszła w stroju rannym, widocznie naprędce zarzuconym, była nieco bladą, ale zupełnie spokojną, przywitała Maryją i Płockiego skinieniem głowy i śmiało zbliżyła się ku niemu.
— Życzyłeś sobie widziéć się ze mną?
— Tak jest, tak, podchwycił Płocki, wstając z sofki, chciałem co najrychléj dowiedziéć się z ust waszych, że niedorzeczne płotki, jakie mnie doszły, są tylko wymysłem.
— Cóż to takiego?
— Piętka mi się o pannę Eulaliją oświadczył i zaręczył, że ma od niéj słowo, nie chcę wie-