Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przecież o wyborze między nami, przerwał Piętka, rumieniąc się, niekoniecznie ty sam masz prawo wyrokować... a jeśli panna Eulalija zaszczyci mnie nim.
— Ja położę veto!.
— A daléj co? zapytał Piętka.
— No, nie wiem, począł Płocki, możecie probować ominąć opiekuna i wywołać skandal, bo ja praw, testamentem mi przekazanych, nie zrzeknę się. Możecie chcieć czekać i schnąć tą wierną miłością... możecie wreszcie zrobić kilka głupstw, których wina spadnie na was...
— To twoje ostatnie słowo, zapytał Piętka...
Płocki począł się niby namyślać.
— Trochę mi cię żal, że się z tobą w sposób tak brutalski obejść muszę. Ale, powiedz mi szczerze, nie zasłużyłeś że ty na to? Chciałem cię mieć z sobą, byłeś mi potrzebnym, ze wzgardą niemal odrzuciłeś propozycyją moją, związałeś się z jawnym moim nieprzyjacielem, stoisz w jego obozie, okazujesz mi więcéj, niż obojętność, bo wstręt.. Za to wszystko ja, mam ci na piérwsze zażądanie dać rękę mojéj kuzynki, jéj posag, i uledz rozkazowi... To nie jest w moim charakterze, dodał Płocki. Umiem cię cenić, szanuję wielce, lecz wolę majątek gotowy Dekiera, niż ten, którego się ty masz dorabiać... Piętka padł na kanapę zamyślony i oparłszy się na łokciu, nie odpowiadał nic.
— Jeszcze się raz spytam, dodał po milczeniu dość długim, czy to twoje ostatnie słowo?