Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wojnę, mylisz się, Werndorf nadto jest dumny, ażeby z tobą miał występować do współzawodnictwa, pójdzie on swoją drogą, nie widząc cię i ignorując a jeśli się znajdziesz na niéj kiedy... to pewna, że cię nie oszczędzi...
— Ani ja téż jego, dodał Płocki, to się rozumie... A no! zobaczymy...
Płocki zaczął poświstywać, przeszedł się parę razy po pokoju, popatrzył na dawnego towarzysza. Zdawał się czekać, czy mu téż nie powie co więcéj. W istocie odgadł prawie, bo Piętka się sposobił do rozmówienia o pannie Eulalii. Odkładanie téj sprawy zdawało mu się gorszém, niż przyspieszenie jéj. Chwila nie była może dobrze wybraną, lecz nie zawsze człowiek jest panem wyboru chwili.
— Jeśli pozwolisz, odezwał się, miałbym z tobą do pomówienia we własnym interesie dosyć ważnym.
Płocki błysnął wejrzeniem, w którém czuć było tryumf i szyderstwo.
— Najchętniéj, proszę cię, mów, jestem na usługi... Miło mi będzie, jeśli zechcesz podać mi zręczność okazania mojéj przyjaźni.
Ton, jakim zagajał Płocki, nie przypadł do smaku Piętce... ale trzeba się było zwyciężyć.
— Proszę cię o chwilę cierpliwości, będę z tobą otwartym, począł, spuszczając oczy mimowolnie. Pokazuje się, że człowiek nigdy za siebie ręczyć nie może... Żartem czy seryjo proponowałeś mi raz rękę swéj kuzynki, wziąłem to za