Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Adam, zawsze dosyć obojętny, najpóźniéj przyszedł ze swym uśmieszkiem i ukradkiem podał mu rękę, Werndorf z widoczną życzliwością zbliżył się ku niemu. Ci, co przed chwilą znajdowali, że wiele postradał w porównaniu z panem Płockim, najuprzejmniéj, uśmiechając się, cisnęli, aby przybliżyć się ku niemu.
Znalazło się zaraz krzesło obok szambelana, gospodyni łamała głowę, co wytoczyć na stół, aby zabawić gościa, którego przed chwilą o mało nie pokąsano effigie. Złota młódź kołem stanęła, nastawiając uszy.
Werndorf jakby przeczuwał, że baronowéj z trudnością przyjdzie zagaić, sam począł mówić o teatrze i muzyce, którą bardzo lubił. Był to doskonały przedmiot, na którym wszyscy się mogli popisywać ze smakiem, sądem artystycznym i fantazyją.
Były to właśnie chwile, gdy obok opery włoskiéj, entuzyjazmującéj melomanów, pani Modrzejewska występowała z przyniesioną już z Krakowa sławą, potwierdzoną i uznaną tu powszechnie. Porównywano ją ze sławnych imion artystkami dawnéj sceny polskiéj. Starcy znajdowali w niéj podobieństwo do tych gwiazd, do których modlili się w młodości, młodzi uznawali nieporównaną.
Nigdzie zamiłowanie sztuki dramatycznéj i znajomość jéj warunków nie jest powszechniejszą, jak tutaj. Utrzymały się tu tradycyje, sięgające czasów Bogusławskiego, Truskolaskiéj, Ledochowskiéj, Osińskiego. Tu parter może isto-