Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Piętka zatopił się cały zaraz w obrachunku kubicznych stóp i linij krzywych. Nadeszła pora obiadowa, Płocki go ciągnął z sobą, Piętka oparł mu się, żądając obiadu w kancelaryi, nastąpił żywy spór. Gospodarz zwyciężył, poszli razem.
Do stołu pani Julijuszowa z Eulaliją już były siadły, posadzono Piętkę przy ostatniéj. Nie mówili do siebie nic, ale panna się mocno zarumieniła, a Piętka musiał zagadywać czémś obojętném, tak się czuł pomieszanym. Oczy ich spotykały się mimowolnie, wejrzenie panny było smutniejsze, bardziéj niż kiedy strwożone. Przy obiedzie niepodobna uniknąć choć obojętnéj rozmowy. Panna Eulalija zawiązała ją pod jakimś pozorem nieznacznym cicho tak, iż Płocki zajęty dwoma innymi panami, zaproszonymi téż do stołu, nic z niéj pochwycić nie mógł i nie starał się nawet.
Wymieniano wcale nie znaczące słowa a działo się z niemi coś dziwnego, miały dla obojga znaczenie, którego im nikt nie nadawał.
Panna Eulalija, jak się okazało, miała prześliczną rączkę, wielbiciel piękna, pan Orest szalał za rękami kobiécemi, bez których, jak mówił, żadna Venus nawet prawdziwie piękną być nie mogła. Ogród, kwiaty, teatr, artyści, miasto, stanowiły wątek, na którym krzyżowały się słowa z towarzyszeniem wejrzeń, wypowiadające całą historyją... całe serca dzieje.
Orest, nie mówiąc nic prawie, wyspowiadał się jéj z chłodu i sceptycyzmu swojego, panna mu powiedziała, mówiąc o kwiatach, że była siérotą,