Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jestem pewny, dodał Płocki, że gdyby hrabia bilet mój zobaczył, toby mnie przyjął.
Nic na to nie odpowiadając, służący rękę po bilet wyciągnął, wziął go i zamknął drzwi przed nosem oczekującemu, którego nawet do przedpokoju nie wpuścił.
Po krótkiéj chwili drzwi otworzyły się znowu, służący nie wymówiwszy słowa, skinieniem głowy tylko dał do zrozumienia, że wnijść dozwala. W drugim progu stał hrabia w bardzo skromnym, dobrze przybrukanym szlafroku, z piórem w ręku, i uśmiéchając się, zapraszał uprzejmie do swego pokoju.
Uśmiéch musiał być pewnie wywołanym tą myślą, jak się p. Płockiemu wyda nader skromne urządzenie domowe, po elegancyi, w śród któréj żyć był nawykły... od niejakiego czasu.
Pokój hrabiego podobniejszy był do akademickiego mieszkania, niż do pracowni hrabiowskiéj i arystokratycznéj. Najskromniejsze w świecie biuro zarzucone papiérami, półki przy ścianach pełne folijantów; na kanapie i po krzesłach porozkładane rękopisy, rejestry dawne, druki, broszury; nic dla wdzięku i wygody, prostota niemal celi zakonnéj. Obok będący salonik, opuszczony i chłodny, zapylony i zaniedbany niewiele wytworniéj wyglądał.
Zobaczywszy Płockiego, którego liczył do ludzi czynnych (a tych właśnie hrabia najwyżéj cenił), domyślał się, iż go sprowadza nie chętka gawędki, lecz może sprawa jaka ważniejsza; za-