Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

C'est un parti pris. Jeżeli się tam ubiérają tak gustownie, my możemy chodzić choćby w szlafrokach i w pantoflach. Nic sobie z tego nie robimy... Voila!
Nim orkiestra zagrała numer drugi, który Schumanowi przynależał, stała się rzecz niesłychana, w kątku niebieskiéj krwi wywołująca oburzenie nadzwyczajne. Odmalowało się ono różnemi barwami na twarzach wszystkich.
Książę Nestor wstał ze swego krzesła i zamiast pójść złożyć uszanowanie hrabinie Sybilli, baronowéj, lub komuś „z towarzystwa“ wprost udał się do państwa Płockich, przywitał się w obliczu tysiąca osób podaniem dłoni Płockiemu, stanął przed panią samą, rozpoczął z nią rozmowę, wdzięczył się, dowcipkował, afiszował wyraźnie, na przemiany pochylając to ku pani, to ku kuzynce... Reszty świata nie zdawał się nawet widziéć.... oprócz może zjadliwych oczu Viperelli, która siedziała w piątym, czy szóstym rzędzie, i groźno wlepiła wzrok w wiarołomnego.
Na dobitkę hrabia Adam, który siedział obok Werndorfa, ciągle z nim prowadził rozmowę, ruszył się także, poszedł za przykładem księcia, i zbliżywszy się do Płockiego, żywą z nim rozpoczął rozmowę. Trwała ona aż prawie do drugiego numeru i zrobiła wrażenie przepotężne, Płocki urósł na trzy łokcie. Ci panowie dali mu patent na honorowe obywatelstwo...
— To ekscentryk, zawołała hrabina, ten biédny hrabia Adam, jemu można wszystko przeba-