Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Piętka znowu brał za kapelusz, powstrzymywał go.
— Przy tobie myślę głośno, wiém, że ty mnie nie zdradzisz!... Jestem zmuszony do walki... Boleję nad tą koniecznością, lecz muszę ją przyjąć.
— Tém boleśniejsza jest ona, dodał Piętka, że jeśli się nie mylę, ten Werndorf, na którego się odgrażasz, przyjął cię tu, przybysza, uprzejmie i życzliwie. Jak księciu Nestorowi zawdzięczasz wprowadzenie w świat arystokratyczny, tak jego opiece winieneś wejście w koła finansowe, do których on ci drzwi otworzył.
— Tak, to prawda! nie przeczę! zawołał Płocki, lecz wdzięczność byłaby głupotą.
— A jakże się nazwie niewdzięczność? zapytał przyjaciel.
— W polityce i w interesach, rzekł gospodarz, wszelkie sentymenty, a szczególniéj wdzięczność, słabością są nie darowaną... Zresztą, mój drogi, począł zniżając głos, est modus in rebus! nie możnaż tego wykonać tak, by wina nie koniecznie spadła na mnie?? Postaw kapelusz i posłuchaj mnie do końca... Mam ci osobiście coś do zwierzenia.
Ty powinieneś powrócić do mnie... tyś mi obowiązany pomagać, nie chcę ofiary, odzywam się do ciebie w imię twego własnego interesu. Jesteś mi potrzebnym, nie taję... ale należy ci się odemnie słuszna pracy nagroda... Tu głos zniżył jeszcze i szepnął do ucha Piętce, biorąc go za klapy od fraka. Mam kuzynkę, któréj jestem opie-