Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego bezinteresowność, miłość sprawiedliwości, opiekę nad pokrzywdzonemi, straż ogólnych interesów; jeżeli pięćdziesiąt lat sprzedawał pieprz lub żelazo, broni się niesłusznie zapoznanego handlu, téj żywotnéj sprężyny i t. d... ad infinitum. Autor może téż przyprawę osmarzyć patentycznym i wzniosłym, dowcipnym lub humorystycznym tonem... upiec to ciastko z szumnych wyrazów, jak z pianki, uczynić je zwięzłém i archaicznego stylu, nasadzić poezyją, jak migdałami. Prawdziwie oryginalnych mów niéma, przebrało się form i myśli, nadużyto owacyj!
Jak zwykle piérwsze, przemówienie oratora, łysego i dosyć otyłego mecenasa, wzniosłe było i poważne, rozczulające, poruszające do głębi. Dostojny jubilat, okadzany tak silnie, iż mu się trybularzem kilka razy w nos dostało, po winie biorąc to wszystko na seryjo do serca, miał rzeczywiste łzy na oczach, sięgnął po chustkę do kieszeni, i to było tryumfem dla mówcy, gdy razem oczy i nos zakatarzony ociérać zaczął...
Spostrzegszy ten ruch, znamionujący pożądane zwycięstwo, mecenas zaczął głos coraz bardziéj podnosić, grzmiał — wymowa jego stawała się coraz ognistszą, zapał wzrastał... słuchacze, których od długiego stania nogi bolały, zaczęli okazywać współczucie ogromne, ażeby niém koniec przyspieszyć, wreszcie biesiadnicy zmusili niejako mówcę do zakończenia. Ci, przed którymi butelki stały próżne, w drżących już dłoniach popodnosili w górę kielichy, obléwając się winem... i za-