żenić... ja będę stawiała oppozycyę w imię praw dziecięcia mego i moich.
Pani Ramułtowa zakrywszy twarz rękami, już słuchać nie chciała nawet. Obawa skandalu przerażała ją — Lubicz zaręczał zawsze, że jego miłość była pierwocinami uczucia... W jednéj chwili miłość jaką hrabina miała dla niego obróciła się w chęć zemsty i nienawiść.
Wstała trzęsąc się z kanapy.
— Mogę pani zaręczyć, zawołała, że noga tego człowieka nie przestąpi mojego progu... nie myślę rywalizować z waćpanną... Proszę mnie zostawić w pokoju...
Ale panna Frisch nie była tak łatwa do pozbycia...
— To bardzo pięknie, rzekła — jednakże gdybym miała być zwiedziona przez panią, jak byłam przez tego niewiernego... przysięgam, że gdziekolwiekbyście skryć się chcieli...
— Ale ja się krokiem nie ruszam! nie znam tego pana! daj mi waćpanna pokój! krzyknęła hrabina i głośniéj jeszcze zaczęła wołać: — Złocińska wody! wody!...
Na głos dzwonka służba się zbiegła cała, kamerdyner w białym krawacie i rękawiczkach... lokajów dwóch, kredencerz, garderobiana, Złocińska...
Hrabina miała mdleć...
Domyślając się, że stojąca przed panią kobieta była całego tego nieszczęścia przyczyną, kamerdyner nie czekając rozkazów, począł ją grzecznie wy-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/256
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.