Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niesprawiedliwy dla niéj... Hanna ma wiele dumy, Hanna jest poważna — lecz w piersiach jéj bije serce, a w głowie żyje myśl... Bojaźliwość dziewczęca osłania oboje przed oczyma ludzi.
— Może to być — kłaniając się rzekł Herman; ale ja... ja się jéj boję...
Lelię to wyznanie rozweseliło: wielki ciężar spadł jéj z serca...
— Przyznam się panu, że tam na pana już rachują. Nie Hanna, ale rodzina i łaskawi opiekunowie dobrowolni... Gdy zobaczą, że hrabia o niéj nie myślisz, rozpoczną się dopiero wyścigi...
Herman ruszył ramionami.
— Ja pani powiem jedno: nigdy się nie ożenię dla pieniędzy, stosunków i imienia — za to ręczę. Z miłości choćby niedorzeczność popełnić — ha! no! przynajmniéj wiem, żem brylant choć raz miał w ręku... którego drudzy szukają nadaremnie.
Co się tycze Sylwana — począł po chwili — ponieważ pani abdykujesz, on rozpacza... pozwólcie mnie pochodzić w tym interesie, mam wiele śmiałości, a czasem dużo szczęścia...
Sylwan się odwrócił, bo stał pakując książki, i począł się śmiać ująwszy w boki, śmiechem suchym i niewesołym.
— Herman moim plenipotentem!
— Wiesz, że szalonym się powodzi! — Kto wie, jabym jeszcze mógł wszystko połatać.