Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uniewinnić się ze zmiany uczuć dla dawnych przyjaciół.
Herman jeden pozostawał jeszcze z nimi — chociaż rola jego, Lelii wydawała się więcéj niż podejrzaną, ona upatrywała w nim nawet niesłusznie sprawcę wszystkich nieszczęść.
Hanny swéj poznać nie mogła i zrozumieć... Głęboki smutek opanował zwykle wesołą, gadatliwą i trzpiotowatą kobietę, która łatwo i zbytnim dawała się unosić nadziejom lub w rozpacz ostateczną wpadała... Sylwan przychodzący zastał ją z gorączką, dreszczem, spłakaną, zmienioną nagle... zbolałą. Szedł do niéj po radę, a musiał zamilczeć, widząc, że do tego znękania kroplę nawet żółci dodawać było niebezpiecznie... Tę kroplę zachował on w duszy. Właśnie w tym dniu jeden z tych cichych przyjaciół i współwyznawców, których Sylwan miał między ludźmi na pozór małego znaczenia — doniósł mu pod sekretem, że musiało coś spowodować zwrot szczególnéj uwagi na niego.
Sylwan wyrobił był tu sobie już pewne koło, stosunki, środki pracy — nawykł do kąta, w którym słyszał mowę rodzinną; groźba była dlań ciosem... Cios taki, jest zwykle gdy go dłoń miłościwéj braci zgotuje, nieuniknionym; żadne wpływy i prośby usunąć go niepotrafią. Przestroga wczesna dawała mu czas do namysłu — i to jeszcze było dobrodziejstwem... Chciał się z razu zwierzyć siostrze, aby