Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XII.

Po oświadczeniu i improwizowanych zaręczynach swych z Lelią, pan Aleksander potrzebował odzyskać straconą równowagę i wróciwszy cichuteńko do domu wśliznął się do swego pokoju, by tam z cygarem w ustach, na osobności, obrachować się z sumieniem — obmyśléć co daléj czynić należało i ukryć wrażenia, które — zdawało mu się, że każdy teraz mógł czytać na jego twarzy. Obawiał się starościnéj, córki, a nadewszystko przenikliwego oka Dołęgi.
Chwila jedna namiętnego zapału — wywróciła wszystkie jego plany dawniejsze, okuła w niewolę, a co gorzéj oddawała go w ręce Lelii, która, niewątpił bynajmniéj o tém, musiała teraz użyć całéj swéj nad nim przewagi na korzyść brata.
Pocieszało go to tylko, iż był prawie pewuym znalezienia sprzymierzeńca w córce... ale cóż! Świetne programy przyszłości, kolligacye znakomite, stanowisko w świecie — przyczepienie się do arystokracyi, do któréj wnijść mógł przez córkę, wszystko to przepadało — natomiast Sylwan... obóz demokra-