Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przygody pana Marka Hińczy.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

włóczyć: coby ci to szkodziło, żebyś zdala za nim, nie ukazując mu się, miał go jaki tydzień na oku?
— Czy to on Szomera potrzebuje? — i rozśmiał się stary.
Łowczy zmilczał: wiedział dobrze zdrajca, że Krukowi podrzucona myśl taka, poskutkuje koniecznie; nie nalegał więc nawet.
— Jak chcesz — przerwał.
— Jak chcesz! jak chcesz! — począł, chodząc po pokoju Kruk — zobaczymy. Żebym wiedział że awanturę zrobi, jużcićbym pojechał; ale to mruk i zcicha pęk, ostrożny: pojedzie spokojniuteńko, pieniądze straci i powróci na dawne mieszkanie; ale no, zobaczymy zresztą! dla waścinéj przyjaźni.
Śmiała się już Krukowi myśl awanturki, wycieczki, podróży; poczynał mówić sam do siebie:
— No tak, mógłbym wziąć mojego skarogniadego i pojechać w tropy za nim; ostrożnie, zdala, aby mnie nie widział. Skarogniady do takiéj sprawy jedyny, bo ma rozum ludzki. Nie trzeba jeść, nie jé; nie ma wody, nie upiéra się pić; kazać mu cały dzień kłusować, wytrzyma. Łowczy znasz skarogniadego?
— Ale przedziwna szkapa!