Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przygody pana Marka Hińczy.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jest?
— Jest.
— Dobrodziejko! Jest? pisz asindziéj daléj.
„Mądrość narodów wyrzekła, iż lepiéj jest człowiekowi złemu wczesno zapobiedz, niźli gdy się stanie, szukać na nie częstokroć nie mogącego się już znaleźć ratunku.
„Po długiéj a bacznéj refleksyi nad sobą, zmierzywszy siły, policzywszy lata... gdy razem wielkie przymioty JW. pani oceniam, upokorzonym się czuję i szczęścia, które mi się obiecywało niegodnym. Gdybym jeno chciwością własną był spowodowanym, a gorącą przyjaźń dla niéj miał na względzie, zaślepićbym się mógł na futura: lecz im większa i gorętsza przyjaźń ku niéj, tém troskliwsza. O swém zapomniawszy szczęściu, myślę w téj chwili o Waszém. A im głębiéj nad niém rozmyślam, tém jaśniéj widzę: indignus sum. Bo czy lata me komputuję, czy dolegliwości rozważam, czy nawyknienia i nałogi na szalę niosę, sprawiedliwość mi szepcze: niegodzien jesteś. Wolę więc sacrificium własnego uczynić szczęścia niż ofiary dla siebie wymagać, zwłaszcza od osoby tak mi drogiéj, jaką jesteś Starościna dobrodziejka. Tą myślą powodowany, summo cum dolore, mogę rzec, confusus i alteritus, padam do ślicznych nóżek, jéj