Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przygody pana Marka Hińczy.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ona? Ej, ej! nie wróci się nasze życie w lasach, w Rogowie, ta i na gościńcach po świecie. To to było życie...
Westchnął potém z naiwnością chłopiec i z poufałością starego sługi przybliżywszy się do Marka tak, aby go nikt nie mógł dosłyszéć, szepnął cichutko:
— Proszęż panicza, a co ja Rózi powiem jak mnie spyta o pana? Ona, co tak na wyjezdnem płakała?
Marek się skrzywił okrutnie i palce położył na ustach.
Rózia byłto ten fartuszek biały pod płotem.
Z tym wieczorem skończyła się przedmowa życia pana Marka Hińczy z Zadasia, rozpoczęta paszeniem gęsi, a zamknięta perspektywą senatorskiego może krzesełka; z nią razem skończyły się młodych dni swawolne marzenia, nadzieje... fantazye: życie chwytało w żelazne kluby swoje, nieokiełznanego dotąd młodzieńca.
We dwa dni potém, wojewoda wybrał się nasejm do Warszawy, chociaż jeszcze było zawcześnie, chciał bowiem przyszłego zięcia wyekwipować, przedstawić na dworze, i wyjednać mu jaki tytulik, i coś, coby jakkolwiek do familii senatorskiéj zbliżyć mogło.