Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przygody pana Marka Hińczy.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strzemienny jeszcze sobie dał narzucić i na brykę siadł, rozpytując zaraz: kędy ruszył Marek? I tyle go widać było.
O sekrecie całym, po odjeździe Saczka, tylko panna Klara wiedziała; Wąż westchnął, coś użalając się nad Hińczą, a ta mu powiada wręcz:
— Idź-no waćpan, otwórz lamus i weź go do stołu, bo już będzie bezpieczny.
Wąż nie zrozumiał: jaki lamus i co?
— Schowany, siedzi w lamusie. Saczko poczciwy siadł na konia, aby starego nudziarza wywieść w pole.
— A panna zkąd o tém wiesz? — rzekł Wąż śmiejąc się.
— Podsłuchałam przypadkiem — odpowiedziała Klara, rumieniąc się — nie pytaj waćpan, a więźnia uwolnij, boć już Kruk nie wróci.
Poczęli się wszyscy śmiać serdecznie z doskonałego figla, spłatanego staremu; i Wąż pobiegł do lamusa, niebawem wracając z panem Markiem, który także się uśmiechał, bo figiel udał się doskonale.
Saczko młodszy był chłopak figlarz wielki i już się można nań spuścić było, że tak się uwinie, iż do wieczora może powrócić. Znał okolicę doskonale, drogi i drożyny; a co więcéj, miał ludzi