Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przygody pana Marka Hińczy.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bosza, Niewstempowskiego, Gawrońskiego, Starościny, i że mu się wszędzie niezgorzéj powodziło: to go jeszcze więcéj ubodło.
Pomiędzy Witowem a Rogowem nie było, jakeśmy mówili, stosunków żadnych: ale, acz rezydent Rogowa, Kruk był człekiem swobodnym a ducha niespokojnego i choć się krył, stosunki pewne z panią Kocową utrzymywał. Dogadzało mu to, że mógł ją podszczuwać i na Hińczę, a Łowczego na babę. I potém śmiał się serdecznie, gdy z obu stron zapaliła się wojna straszliwa.
Pomyślawszy dobrze Kruk, przemknął się do Starościnéj. Znalazł ją jeszcze rozmyślającą o osobliwszéj obojętności Marka i zawsze z zawiązaną głową, z którą jéj było bardzo do twarzy.
Starościna rada była odwiedzinom każdego, choć Kruka nie lubiła: przywodził jéj na myśl wojnę z Rogowem.
— Przychodzę przypadkiem, dowiedziawszy się, że JW. Starościna czasowo tu przebywa, z kondolencyą. O, mój ty miły Boże! taka straszliwa przygoda! takie zuchwalstwo!
— Pan wiész wszystko i znalezienie się pana Marka?
Kruk się skrzywił.