Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przygody pana Marka Hińczy.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Podniesiono wieka, zapach zabielonego szczawiu rozszedł się przyjemnie po sali. Tymczasem Wojski pił do gości żołądkówką jarzębinową, którą dom jego słynął.
Markowi dostało się miejsce przy czwartéj pannie z rzędu, młodziusieńkiéj Marysieńce, wesoluchnéj szczebiotce.
My go tu chwilowo zmuszeni jesteśmy porzucić w tém tak miłém towarzystwie, a sami przeniesiemy się i cofniemy ku Rogowu, gdzie nas powołują sprawy, bohatéra naszego się dotyczące.






Mało nam znany Kruk, inaczéj Glinka Krukowski, którego był wysłał Hińcza z Rogowa w tropy za swym ulubieńcem, przy wszystkich przymiotach swych miał jednę wadę: był przekorą. Wybornie ten wyraz maluje gęsto po świecie rozsiany rodzaj ludzi tych, których natura przeznaczyła specyficznie na to, aby przeciwiając się wszystkiemu, albo bodźca dodawali, lub naprowadzili na nowe poglądy spraw i rzeczy ludzkich. Któż z was nie zna i nie spotkał przekory? Jest ich tyle rodzajów, począwszy od tego, który w rozmowie zawsze przerzuca się na biegun przeciwny, aż do zapamiętałego