Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pytania, naprzód tyczące się przeszłości, urodzenia, wychowania, zajęcia... Wszystko to zdaje się już mu było dokładnie wiadomém...
Zwolna odbywało się badanie, tak aby znużyło jak najmocniéj.
Gdy się te preliminarya skończyły, jenerał popatrzał długo i odezwał się głosem groźniejszym...
— Waćpan należysz do spisku... wszystko nam jest wiadomém... towarzysze jego i współwinowajcy zostali ujęci, zeznania ich wymieniają waćpana jako jednego z najczynniejszych... Powtarzam, że wiemy wszystko... idzie o przyznanie się szczere do winy, które karę zmniejszyć i złagodzić może...
Kalikst stał długo niemy.
— O żadnym spisku nie wiem — rzekł.
— Ha! ha! facecye! rozśmiał się złośliwie jenerał, tak pan śpiewasz... Proszę się dobrze namyśleć! Pan! pan o niczém nie wiesz? Pan...
Zaczynał się oburzać i gniewać...
Tymczasem protokulista miotając się, jakby nim choroba jaka rzucała, smarował coś nadzwyczaj szybko po papierze...
Chwilę trwało milczenie... Jenerał przewracał papiery, patrzał na więźnia, prychał, parę razy tabaki zażył...
— Jaki był cel spisku? — zawołał.
— O żadnym spisku nie wiem i do niczego nie należałem — odparł Kalikst.
Ah! c’est comme cela!kryknął zrywając się jenerał — bon! odprowadź tego jegomości do celi... niech się namyśli... Nam nie pilno!
Kalikst się już odwracał, sądząc, że go wyprowadzą, gdy jenerał od biura poskoczył i z impetem wielkim, w ręku niosąc kartkę ową nieszczęśliwą, przypadł do Kaliksta.
— A to — kto pisał? hę? — zawołał śmiejąc się i wlepiając weń oczy iskrzące.
Nie zmięszany wcale Rucki zażądał przypatrzeć się