Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Więzienie! Któż wie, jak długo się ono mogło pociągnąć? Kto mógł naówczas zgadnąć, co z niego wyniknąć mogło? Proste sołdaty, forteca, — zsyłka... wszystko było możliwe, nawet bez sądu — a sądy ówczesne tak wyrokowały, jak im kazano.
Jeszcze marzył i przed rozognioną wyobraźnią stawały mu wszystkie wizerunki losów, o których się nasłuchał tyle, gdy milczący stróż powrócił, niosąc coś nakształt pościeli, zrzucił ją na tapczan i niewyraźnie zapowiedział, że jedzenia już dziś dostarczyć nie może... Bynajmniéj się téż nie chciało jeść Kalikstowi, prosił o wodę, téj mu dostarczono, — świecę zabrano i musiał się rzucić na barłóg przygotowany.
Rzadko kto pierwszéj nocy w takiém więzieniu zasnąć może — dopiéro nad ranem, gdy gorączka się przesili, gdy ciało złamane ulegnie potrzebie spoczynku, sen kamienny przychodzi... Porządek więzienny téż jest taki, że zdaje się umyślnie nie dawać zasnąć ni spocząć.
Po kilkakroć odbywa się przegląd nocą, rewizye placmajorów, plackomendantów, zdawanie i obliczanie więźniów przy zmianie straży... Właśnie w chwili, gdy sen skleja powieki, daje się słyszeć szczęk, brzęk, chód, odryglowywanie drzwi — ukazuje się światło... wchodzą postacie, które noc i rozmarzenie czyni straśliwemi, i po spojrzeniu na nieszczęśliwego, który się przerażony zrywa ze snu, znikają. Często po trzy i cztery razy powtarza się to nocy jednéj.
Niekiedy litościwsi i mniéj okrutni goście wchodzą, starając się swe odwiedziny uczynić jak najmniéj dokuczliwemi — częściéj urągowisko, złość, służalstwo niecne stara się przykrość spotęgować i męczarnią powiększyć.
Naówczas nie pozostaje więźniowi nic nad cierpliwość chłodną i panowanie nad sobą, aby nie okazać, że boli, temu, co chce boleść sprawić.
Kalikst budzony kilkakroć w nocy usnął nad ranem... Noc pierwsza trwała długo, wspomnienia dnia