Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wadzi. Wojska mnóstwo, Moskale czujni i mocni, choćby jaki coup de main na chwilę się poszczęścił, będzie nas kosztował najlepszą krew, najdroższą młodzież a na nic się nie przyda.
Piastujcie ducha polskiego w sobie, żywcie go ale nie dajcie się rozgorączkowani wciągnąć w jaki krok szalony.
— Ale ja o niczém podobném nie wiem, odparł Kalikst — i — nie sądzę...
— Mów sobie, co chcesz — odparł Niemcewicz... Ludzie wiedzą, że coś się knuje i w wojsku i między cywilnymi... Szepcą o tém po salonach... Każdy boli zawczasu nad tém, co to za ofiary pociągnie za sobą a na nic się nie przyda... To darmo! Nie pora.. Polityka europejska nas wyzwoli — potrzeba cierpliwości... Miejmy nadzieję w Anglii i Francyi a nie psujmy sobie sprawy przedwczesnym wybrykiem.
Kalikst słuchał téj admonicyi.
— Powiedz to bratu — dodał staruszek — a strzeż, kogo będziesz mógł.
— Mnie się zdaje — odezwał się Kalikst — że pan prezes zbyt widzi czarno młodzież a raczéj sądzi ją zbyt nierozważną i rozgorączkowaną...
— Ale bo jest rozgorączkowaną... Tak samo ją widzi Staś Potocki, który bliżéj się jéj przygląda — rzekł Niemcewicz. — Zresztą, mój drogi... ja dopełniam obowiązku, dając wam przestrogę — wy uważajcie, jak macie z tego korzystać.
Zamilkł staruszek.
Było już trochę późno, Kalikst po kilku słowach jeszcze wybrał się nazad z Ursynowa. To, co tu usłyszał, zmuszało go natychmiast się widzieć z bratem — pospieszył więc z powrotem do Warszawy, ale tu przybywszy, nie mógł już mieć nadziei widzenia się z nikim, godzina była spóźniona. Przestrogę więc musiał odłożyć na jutro i skierował się wprost do domu.
Zdala już spoglądał na okna pierwszego piętra i wzdychał, bo stósunki z panną Julią co dzień stawały się bliższe i ściślejsze... Na ustach jego błądziły już