Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Panna się wprawdzie zarumieniła straszliwie, zmięszała mocno, ale w téjże chwili odzyskała przytomność, wesołość i nie tylko że nie odstręczyła pana Kaliksta, ale nie okazując najmniejszéj zalotności z powagą i prostotą wielką zawiązała z nim rozmowę, wcale nie zdając się jéj odpychać...
Było gorąco, zaczęło się to więc od ogólników, przeszło na muzykę, któréj pan Kalikst był wielkim a wielkim miłośnikiem, potém na poezyą i książki...
Zaczęto mówić o Maryi Malczewskiego, o Mickiewicza balladach i kilku jego niedrukowanych poezyach. Kalikst się zdziwił, że panna Julia znała je, niektóre nawet na pamięć umiała... O poezyi mówiąc — potrąca się o uczucie... Rozmowa jednak młodych ludzi wcale wesołą i płochą nie była. Od pierwszych wyrazów postrzegł Kalikst, że ma przed sobą nie dziecinną i zalotną dzieweczkę, ale kobietę nad wiek swój dojrzałą, prawie na oko chłodną i zdrowo sądzącą o wszystkiém... Żartobliwy ton nie przystawał wcale do jéj usposobienia — łatwo mu przyszło go zmienić...
Od poezyi przeszli do romansów historycznych Walter Skota, które naówczas nowością swą i pięknością zajmowały. — Wychodził właśnie „Klasztór“ tłumaczony zbiorowemi siły, do których i Goszczyński w znacznéj części należał... Oboje nie postrzegli się, jak z ogrodu Saskiego przeszli znaczną przestrzeń ku Święto-Krzyżkiéj ulicy, wymieniając myśli, uśmiechając się sobie i coraz mocniéj czując, że się z sobą we wszystkiém dziwnie godzili...
— Nie miéj mi pani za złe mojego natręctwa, rzekł w końcu Kalikst, widząc, że już do kamienicy było nie daleko, i chcąc wprzódy pożegnać pannę, aby powrotem z nią razem nie dawać powodu do plotek kulawemu Noińskiemu, który ciągle patrzał w okno, i chłopakom Aramowicza — nie postrzegłem się, jak mi czas ubiegł i żem panią mógł znudzić... Ale — nie bierz pani tego za komplement, prawdziwy urok rzuciłaś na mnie, nie mogłem się oprzeć...