Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czerwieniły policzki, ale teraz niewdzięczny chłopak prawie na nią nie patrzał i nazywał ją „smarkatą.“ Poczęła go od tego dnia nienawidzić, a serce, na złość niewiernemu, wnet ofiarowała innemu, który prócz innych zalet i statku miał porządne wąsy. A na tych właśnie Józkowi zbywało, i choć się golił starannie — nie rosły...
U Noińskich portret Kilińskiego w konfederatce wisiał, otoczony kwiatami nad kanapą; on i ona o niczém prawie nie mówili jak o polityce, w któréj znakomitéj nabyli biegłości.
Noińska była najmocniejszego przekonania i na to gotową była przysięgać, że Chrancuzy przyjdą w pomoc a Anglia — tylko co nie widać, flotę na Baltyk wysłać musi. O tém, ktoby innego był zdania, nie można było się z nią sprzeczać. Skakała do oczów....
Za Turka także ręczyła najmocniéj. Frycka ubrano w czerwoną konfederatkę. Sam Noiński z powodu, że za rewolucyi Kilińskiego parę razy wieszano, głośno się z tém oświadczył, iż póty dobrze nie będzie, póki wszystkich szelmów, zdrajców nie wywieszają. Co się tyczy osób tak kwalifikowanych, nie jasno się tłumaczył, ale posądzał u góry niemal wszystkich... że się „z kimś wąchają.“
Dygasowi rewolucya nie tyle posłużyła: naprzód z karności mu się wyłamywano, stracił na powadze dużo a z rozpaczy zaczął pić i przebierał miarę. Chłopcy się z niego śmiali, że gdy wieczorem do domu powracał, zawsze ulicę w szerz rozmierzał i ścian musiał się niekiedy trzymać.
Humor mu się téż popsuł i pesymistą był takim, że w cztery oczy z pewnemi osobami prorokował powrót Konstantego, nawet gdy go już na świecie nie było. W śmierć jego wierzyć nie chciał; gdy mu o niéj mówiono, rękę podnosił śmiejąc się i mruczał:
— Ale — ale — umarł! Taka to prawda! Zaczaili się z nim! A no zjawi się on wam w porę z bizunem! zjawi!
Na pierwszém piętrze smutno téż było — cicho — wszyscy się skupiali około łoża chorego.... Chodzono