Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A tak, proszę pana majora, odparł żołnierz, po staroświecku idąc do pocałowania ręki. Chciałem téż jaśnie pana pozdrowić, przypadkiem dowiedziawszy się, że jaśnie pan tu, bom pana Bartka w ulicy zobaczył....
A cicho dodał:
— Mam co do powiedzenia....
Chrząknął głośno. Majorowi na widok żołnierza przypomniały się stare czasy... lice się rozweseliło. Z niezgrabnego Maćka zrobili w Warszawie nie do poznania wymustrowanego Czwartaka....
— No — jakże ci tam jest w tém waszém wojsku? zapytał major, zewsząd go oglądając.
— A cóż? proszę jaśnie pana — niczego, odparł dosyć wesoło Maciek. Już to prawda, służba ciężka — ale... z nią połatawszy....
Jak mnie tu wójt przywiózł, mówił żołnierz daléj, tak zaraz w komisyi pan jednerał zobaczywszy, że miarę przechodzę, zawołał: — Do czwartego liniowego będzie frontowo-skrzydłowy... tylko go wyuczyć na posyłki.
Jak mnie potém zaraz wzieni do koszar Sapieżyńskich a zaczęni strzydz a golić, a myć a pucować — zdało mi się, że ledwie z duszą wyjdę. Potém mnie staremu Diadi dali dopiéro, coby mi chwigurę zrobił — to były termedye... a! Jezu najmilejszy.... Jak mnie zaczęni powijać, cisnąć, piersi mi szmatami wypychać, halsztuch zapinać, że aż ślepia na wierzch lazły... a potém uczyć chodzić, coby naprzód człek stąpał na piętę, potém na jednéj nodze na palcach stać nachylonemu... myślałem, że nigdy nie potrafię — a no — przy pomocy Bożéj....
Już proszę jaśnie pana, nie było gorszego nic potém, jak to zwijanie płaszcza... a ściskanie go rzemykami o półtora cala od końców. Bo, uchowaj Boże, zamiast półtora cala, człek ćwierć cala chybił... na tyle świata widział.
Major się uśmiechnął.
— A druga bieda z kutasem na kaskiecie, żeby i ten pół cala miary nic chybnąwszy dyndał.