Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Przed burzą.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Turkot kocza książęcego, przelatującego pędem ulice, wyludniał je i przerażał jak burza niosąca pioruny... Na widok jego drzało wszystko. Najwyżéj położone osoby, gdy je zawezwano do Belwederu, doznawały przerażenia, choćby się winnemi nie czuły.
Rzadko w dziejach daje się spotykać taki terroryzm posługujący się tak rozgałęzioném a tak, powiedzmy prawdę — niedołężném szpiegostwem. Rok 1826 i potem 1830 dały tego najlepsze dowody. Despotyzm Konstantego był tak dzielnym bodźcem do utrzymania i podsycenia patryotyzmu, iż mu niemal głównie rozbudzenie i utrzymanie ducha przyznać należy. Najsystematyczniéj w świecie zwracano oczy narodu na wszystko, co będąc zakazaném, stawało się przez to samo chciwie, żądaném i upragnioném. Najmniejszy objaw samoistności nielitościwie karcony, surowa karność posunięta do śmieszności, zwróciły ducha wewnątrz, spotęgowały go podniosły, rozdraźniły niemal do szaleństwa. W. książę uwiadomiony w porę o drobnostkach i dzieciństwach, nie miał pomimo to najmniejszego pojęcia o rzeczywistym stanie umysłów. Łapano objawy zewnętrzne, ducha ująć nikt nie mógł. Przeczuwano go, domyślano się, goniono za nim — napróżno.
U drzwi Belwederu rozkwitał patryotyzm najgorętszy, niedostrzeżony dla téj całéj falangi szpiegowskiéj, która nigdy głębiéj w społeczność wejrzenia zapuścić nie mogła. Despotyzm w. księcia tak dobrze nauczył kłamać i salony i ulicę, że się oboje nigdy pochwycić na niczém nie dawało.
Raporta, które składał Lubowidzki, które przynosiły Makroty, Jurgaszki, Birnbaumy i ci, którymi się posługiwali, pełne były szczegółów... a puste.... Denuncyowano wykroczenia śmieszne; strasznego tego kipiątka, który wrzał na spodzie — ledwie miano jakieś ciemne przeczucie.
Księciu, palącemu na kominku dziełem Staszica, prześladującemu tych, co śmieli wziąć w rękę numer gazety francuzkiéj, co poklasnęli w teatrze dwuznacznemu wyrazowi... zdawało się, że stłumił ducha...