Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

73
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

tu truppa komedyantów, co hece pokazują... a ja ich tu zainstalowałem, nic nie przeczuwając. Ta, za pozwoleniem, szanując uszy pańskie, niegodziwa... upodobawszy sobie entreprenera, porozumiała się z nim i bryznęła... Ale basta! dodał Horyłka: teraz mi się już nie wytłómaczy; więcéj do domu nie przyjmę... baba z wozu, koniom lżéj... Ot, pański pokój! pokoiczek! albo nie caca? ha? Dla kawalera nie ma w całém mieście weselszego appartamentu; okno na ulicę, ulica ludna a cicha.
Appartament ten, tak sławiony, wcale nie zyskał od czasu jak go znał Stanisław; owszem coraz bardziéj znać na nim było lata, ale miał wielki przymiot taniości, i Szarski musiał się w nim znowu umieścić, choć izdebka bez dawnych towarzyszów smutniejsza była jeszcze niż przedtém.
Nazajutrz zaraz, zostawiwszy Piotra wypoczywającego przy rzeczach, Staś pobiegł do doktora Branta, którego zastał w fotelu z książką w ręku i ze snem się pasującego.
— Ha! jak się masz wędrowcze? List mi pewnie przywiozłeś od moich?
— Tylko od jednego! rzekł Staś.
— A reszta?
— Kilka lat jak ich już na świecie nie ma.
— Patrzaj, jak to ludzie umierają! westchnął doktor; nie poczekali nawet, żebym ich odwiedził! No! a młody Płacha?
— Żyje, i oto list, na który się zebrał.
— Połóż go, przeczytam wolnym czasem; odparł Brant wzdychając. Siadaj, i powiedz jak cię przyjęli?
— Z serca! po bratersku!