Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

213
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

— Ja tego nie mówię, poprawił się kuzynek; ale co do majątku...
— Co się tycze majątku, do tego wszelkich się już praw zrzekłem, dorzucił Stanisław. Chodzi mi o to, żeby nikt nie uprzedził mnie w pomocy matce i rodzeństwu, i tę pomoc, jakkolwiek mało znaczącą, im ofiaruję.
Pan Adam odwrócił się jakby nie słyszał; a że kapitały niektóre pozostawały do rozporządzenia, więc wziąwszy na stronę panię sędzinę, zaproponował umieszczenie ich u księcia Jana lub u siebie... Byłaby to może zrobiła matka przywykła do ulegania, ale się pomiarkowała, że musi zasięgnąć rady syna, i wręcz odpowiedziała w ten sposób panu Adamowi:
— Bez Stanisława rady ja tego nie zrobię.
— A! jeśli tak! to dziękuję! nie chcę! Myślałem uczynić dla niéj tę dogodność... ale jak skoro rady tu i namysłu potrzeba, nie mam ochoty zależeć od dobrego lub złego usposobienia pana Stanisława.
Sędzina poprawiając to, co sobie wyrzucała jako niezgrabność, zaraz zwróciła się z głośnem pytaniem do syna, a ten równie głośno jéj odpowiedział:
— Co się tycze umieszczenia kapitałów, te najprzód u żadnego z opiekunów jako opiekuna lokowane być nie mogą... prawo nawet wzbrania tego... powtóre, jeśli książę Jan zechce je mieć, to stosowną, czystą i prawną okaże ewikcyę, a naówczas najchętniéj mu je powierzymy.
Pan Adam nadąsał się, odwrócił i milczał. Nowy to był powód do nieukontentowania; jakoż wyjechawszy z Krasnobrodu, nazajutrz kuzynek przed sądem zrzekł się wszelkiéj opieki.
Stanisław sam z matką pozostał na czele intere-