Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

137
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

tak żywe wzory pod wymarzone figury, całą, książeczkę biedną uczynili niegodziwym jakimś paszkwilem. Są ludzie, którym się zdaje, że całém zajęciem pisarza, co odwzorowywa społeczność, jest wybieranie żywych typów i pakowanie ich na pióro, jak entomolog pakuje owady na szpilki.
Nie wiedzą niestety! że bez przyprawy, przerobienia, dodatku i ideału, najlepszy typ żywy na nic się nie zdał; że nawet ten, co szuka kogoby pożarł, podle używając pióra przeciwko żywym i umarłym, musi do startych rysów tych modelów dodać coś swojego, by je jako tako godnemi uczynić wystawienia. Dla nich byle rys podobieństwa najlżejszy, już to znajoma postać, i często w różnych okolicach, do jednego typu kilkanaście osób z zapałem się przyznaje. Jak gdyby pisarz, malarz, co garść mają pełną rozmaitości tworów bożych, potrzebowali jednego nędznego oryginału na zalepienie próżnéj kartki! Nigdzie ta śmieszność, niestety! nie jest posunięta tak daleko jak u nas; nigdzie miłość własna nie jest drażliwsza. Rzekłbyś, że im o to chodzi, by przekonać, że w szatach arlekina wystąpili na scenę oni, nie kto inny. W książeczce Szarskiego, będącéj zbiorem energicznych postaci, mnóztwo się na nieszczęście znalazło takich, których blade odbicia tam i sam włóczyły się po ulicy. Nie był temu winien autor, ale talent może, który tworząc tak dalece odgadywał, że nietylko typy, ale całe żywoty ludzi trafiało mu się wieszczo jakoś odtwarzać, tak jak się gdzieś po żywym świecie mignęły. Znaleziono więc w książce podostatkiem powodu do zgorszenia i krzyku. A że to była chwila, w któréj literatura nasza, rozwijając się we właściwym sobie kierunku, raz pierwszy dotykała społeczeństwa