Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

113
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

wrócić nie mogę... Prowadź mnie dokąd chcesz... pójdę za tobą...
— Ale oni cię ścigać, szukać i odkryć muszą nareszcie.
— Naówczas — odezwała się Sara — pójdę na Zielony most i w Wilię się rzucę... dość już mam tego życia.
To mówiąc poczęła płakać gorzko, zakrywając oczy; a na widok tych łez, Szarski poczuł w sobie odwagę i siłę... rozpacz jakaś otwierała mu oczy.
— Słuchaj Saro, rzekł: jeśli zostaniemy razem, oni ciebie odkryją.
— Uciekajmy daleko!
— Ja nie mam o czém uciekać, jam tak ubogi jak byłem, ze wstydem odezwał się Stanisław. Praca mnie tylko żywi.
— To, co mam, wystarczy dla nas obojga, odpowiedziała Sara; ale uciekać daleko! uciekać potrzeba! uciekać!
— Nie... rzekł Szarski czekaj.. W Wilnie bezoieczniéj może niż gdzieindziéj... Chodźmy i szukajmy sposobu ukrycia się. Nie poprowadzę cię do siebie, tamby nas najprędzéj znaleziono; musimy na czas jakiś się rozstać, bo szpiegować nas będą... ale ocalę cię od ich prześladowania.
To mówiąc, Szarski zawołał przejeżdżającego dorożkarza, i nakazawszy milczenie Sarze, która płakała ciągle przytulona do niego, pojechał z nią razem ku ulicy Trockiéj. Tu nie dojeżdżając do mieszkania swego, dorożkarzowi kazał się wstrzymać na ulicy, a sam pobiegł wprost do Horyłki.
Zacny gospodarz pił właśnie ponczyk w swéj izdebce, w któréj zwykł był z kilku dobranymi przyja-