Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

71
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

pałacu Barbary, do Ostréj-Bramy... obiegali kościoły zachwycali się uroczemi widokami tego grodu, którego każda piędź ziemi przesiąkła tysiącem pamiątek... Głowa się paliła poecie na samą myśl, że depcze pobojowisko, przez które przeszło tyle wieków, bohaterów, ludów, zapału i poświęceń. Nie było chwili czasu, żeby odetchnąć, bo z jednéj strony wpisy, rozpoczynające się prelekcye, z drugiéj porywające życie akademickie, tysiączne pokusy i roztargnienia ogarniały ich, chwytając myśl, serce i przytomność, wprawiając w rodzaj rozkosznéj gorączki. Któż z nas nie pamięta tego szału dni pierwszych i rozmarzenia, w jakiém poczynał żywot akademicki, będący nieustanném pasmem zachwytów? Zetknięcie się tylu młodości z sobą, jak skupienie w jedno ściśnięte ognisko promieni słonecznych, musiało wyrodzić stan całkiem nowy i niezwyczajny w innych życia warunkach. Z drugiéj strony nic nie przeważało, nie poskramiało go, bo nauczyciele nawet, i co się tylko z tym młodym ludem stykało, porwane wirem niepohamowanym, zamiast go uśmierzać, pędem jego schwycone leciało na głębiny. Każdy jednak charakter, każda osobistość odrębna, występowała tu jak w wielkiéj chemicznéj mieszaninie różnorodne ciała, wedle natury swéj zestosunkowując się z drugiemi. Stanisław żyjąc głębią swéj duszy, w sobie cały, dał się pochwycić i pociągnąć tłumowi, owładnąć towarzystwu i na wstępie stracił wolę, któréj rozwinąć nigdy nie miał sposobności, a użyć nie umiał dotąd. Bazylewicz przeciwnie szedł z głową w górę zadartą, posługując się wszystkimi, jak gdyby wszyscy byli dla niego stworzeni, i przebojem drogę sobie torował zwycięzko. Szczerba znowu, praktyczniejszy od innych, przybrał ton i po-