Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

285
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

Każdy mówił co myślał, ale niestety! najwięcéj z nich już tylko o sobie, o swéj przyszłości, o swoich rozprawiali nadziejach! Bazylewicz tworzył epopeję z przyszłości, Szczerba się nią niepokoił jak zadaniem nie wiem tam którego stopnia, Mszyński układał życie wiejskie nakształt filantropijnéj sielanki, Żryłło gotował się do roli pośrednika i sługi w obywatelstwie; jeden Szarski nie stęknął ani wzdychał do jutra, ale też milczał uparcie. Wstawał z pełnym kielichem i z pełnym prawie usiadał; łączył swój głos serdecznie z innymi, ale sam go ani razu nie podniósł.
Aż Hipolit chwycił go wreszcie rubasznie za szyję, i po swojemu wstrząsnął nim, krzycząc:
— Zdrajca! panowie! zdrajca! Szpieg bestya! ani się śmieje, ani je, ani pije, ani gada, siedzi mrukiem, a może jeszcze kpi w duszy z poczciwych ludzi... powiesić go na...
— A! do dyabła! nie ma na czém, przerwał Szczerba: choć stryczek zrobilibyśmy z serwety.
— Utopić go w kieliszku! zawołał Mszyński.
— Większość za utopieniem, powtórzyło kilku: niech ginie w porterze lub szampańskiém winie; zostawimy mu wybór rodzaju śmierci.
— Tak! tak! ale bez przebaczenia śmiercią go ukarać, począł Hipolit. Trujesz nam sobą ucztę weselną; hulaj z nami, lub wyspowiadaj się bratku!
Szarski już miał w głowie kieliszek wina.
— A! towarzysze kochani! zawołał: chcecie nalać z próżnego, gdyście z moich ust zażądali wesołości! Zkądże ja jéj wam wezmę? Jest to jakbyście zapragnęli upoić się atramentem; otruć się nim można, upoić niepodobna!
— Idź do licha z atramentem! krzyknął Bazyle-