Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

262
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

dawszy na wszelki wypadek wyrzeczenia się własności, obowiązek utrzymywania korrekty, warunek, że dwadzieścia pięć egzemplarzy oddane będą w pół roku po wydrukowaniu i tysiąc innych drobnych zastrzeżeń na wszelkie wypadki.
Gdy się to skończyło, Staś wstał z krzesła, chowając owo złoto z poszanowaniem, jakie nigdy jeszcze kulfonów tych nie spotkało. Księgarz ścisnął mu ręce, i rzekł, zamykając rękopism do biurka:
— Mam nadzieję, że stosunki nasze pod szczęśliwą gwiazdą poezyi poczęte, długo trwać będą. A teraz — dodał — w interesie pańskim maleńka jeszcze prośbeczka... Ciężko mi inaczéj wydać poezye niż przez prenumeratę, potrzeba prospektu... Napisz pan prospekt na swój poemat, ale nie żałując sobie kadzidła! Postaw się od razu geniuszem!
Szarski się zacofał; sądził, że nie dosłyszał.
— Jak to? co to ma znaczyć? zapytał.
— Ale to stary zwyczaj! każdy przecię autor pisze prospekt, jeśli mu go potrzeba... bo naturalnie serce ojcowskie, rodzicielskie oko najlepiéj widzi przymioty swojego dziecięcia... Cha, cha! pan się naiwnie dziwisz rzeczy tak prostéj!
— Prostéj? powtórzył Stanisław. Ale na miłość Boga! w jakimże to świecie żyjecie państwo, kiedy się to im wydaje prostém, co mnie oburza? Jakżebym ja śmiał pod maską czyjąś wytrąbić swoje pochwały?
Bibliopola śmiać się począł, chodząc po pokoju, ręce pod poły fraka założywszy.
— A! a! co za prawdziwa poetyczna naiwność! No! no! obejdziemy się bez tego, jeśli to przykrość zrobić mu może. Iglicki napisze mi prospekt jaki zechcę,