Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

18
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Szarski potrzebujący odetchnąć, pozostał przecię sam na sam; ale zaledwie współkoledzy oddalili się nieco od dworku, wyjrzawszy oknem za nimi, wyszedł usiąść pod kasztanami w ganku na baryerze. Cisza sobotnia panowała w spokojném szkolném miasteczku, którego życie stanowili uczniowie w téj chwili rozbiegający się po okolicy, zamknięci po stancyjkach lub odpoczywający na rachunek niedzieli. Rząd dworków długą ciągnący się ulicą, gdzie niegdzie tylko ożywiała swawola pierwszo i drugo-klassistów, odzywających się śmiechami, krzykiem i uderzaniem piłek o ściany parkanów; skrzypiały studnie w podwórzach, i głos brzęczącego fortepianiku nauczyciela muzyki Brauna, wylatywał niekiedy otwartém domowstwa jego okienkiem. Po chwili, od drewnianego kościołka zabrzmiał dzwonek na Anioł Pański, i głos jego smutny, przeciągły, długo, daleko rozlegał się po okolicy. Chłopiec zadumał się, zapatrzał, wsparł na pniu kasztana, który ocieniał ganek, i ani się postrzegł, jak maleńka figurka nauczyciela literatury wysunęła się od strony szkół i kościołka, przebiegła w szersz piaszczystą ulicę, poszukała oczyma dworku pod kasztanami, skierowała się ku niemu — i uśmiechnięty professor, zbliżywszy się do ucznia, trącił go w ramię, ażeby przebudzić.
— Coś się ty tak Szarski zamyślił? począł łagodnie professor.
Uczeń głos dopiero usłyszawszy, zerwał się i stanął onieśmielony zjawieniem się niespodzianém tego, o którym właśnie myślał; spuścił oczy jak winowajca schwytany na uczynku.
— Chciałem trochę pomówić z waćpanem, odezwał się professor: weź-no czapkę, masz czas? pójdziemy się przejść trochę do pałacowego ogrodu.