Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 1.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

178
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

W kobietach, dla których życie gwarne, jedno wrażenie nieustannie drugiém zaciera, miłość nawet nie może być tém, czém jest dla osamotnionych; kwiat to, który potrzebuje ciszy i ustroni, ażeby się w całym swym przepychu rozwinął. Na świecie, który pojął życie jako nieprzerwaną wrzawę i ocieranie się o tłumy, rzadko lub nigdy nie trafiają się gwałtowne namiętności, a całkiem nieznana jest stałość; każdy pączek nie mając czasu rozkwitnąć, opada wichrem starty. Ale w długiéj ciszy i spokoju, w ustroniu z myślą i sercem zostawiony człowiek, egzaltuje się łatwo, i wszystko czém żyje, do niezwykłéj podnosi potęgi. Ludzie, których spotyka, większe na nim czynią wrażenie; uczucie, którego doznaje, głębiéj mu w serce wsiąka; myśl dzielniéj się w nim rozsnuwa. Święci, prorocy, asceci, musieli żyć w eremach, na pustyniach, w klasztorach, bo świat nie dałby im podnieść się do wysokości, jakiéj dościgli z Bogiem tylko pozostawszy i z sobą. I miłość ludzka, ziemska, na tychże się niezmiennych prawach rozwija; i ona potrzebuje do wzrostu zamknięcia, odosobnienia, eremu zbudowanego dla siebie z ciszy i rozmyślania. Pojąć więc łatwo, jak Sara zupełnie sama, w téj ciemnéj kamienicy ojcowskiéj, w téj pustce wśród wrzawy miasta, z młodością uczucia i ognistém sercem zamknięta, rozmarzyć się musiała, całe dni, noce całe marząc tylko i kochając.
Drżała, gdy wchodził Stanisław, czuła krok jego wśród ulicznéj wrzawy, tętniał dla niéj po całym domu, zdawała się przeczuwać przyjście jego, a gdy główkę swą czarnym uwieńczoną warkoczem zbliżała do szyby okna, pewna była, że go przechodzącego zobaczy, tak ją już uczucie związało z każdym krokiem