Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pomywaczka.pdf/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale strzeż się!... strzeż!... Młodość nie umie ocenić życia, rzuca się zuchwale...
Julka wcale nie przelękła się tych wyrazów, uczucie napełniało oczy jej łzami; podniosła je z wolna na portret księcia i dodała:
— Bądź pani spokojna... Ten, którego kocham, nie jest pospolitym człowiekiem, ani powszednim egoistą, wysysającym kwiaty motylem; więcej ja mu winnam, niż poświęcić dla niego mogę... Z radością, ze szczęściem poniosę życie w ofierze... i nie zakłócę jednej jego godziny... Odepchnie mnie, pójdę w milczeniu i nie jęknę...
To mówiąc, ukłonem poważnym pożegnała Annę, która postawszy jeszcze chwilę, dosyć pomieszana i prawie zawstydzona, powoli wysunęła się z pokoju... Julia padła na kanapkę zemdlona.




Z tego wejrzenia na Julię, na domek, w którym mieszkała, na to małe a skromne gospodarstwo wiejskie, Anna wyniosła tylko jedną naukę, zdawało się jej, że książe, aby kochać, potrzebuje miłość oprawić w ramki drewniane i bluszczem ją ustroić, że chce cichego, skrytego, jakiegoś sielskiego kochania. Płocha wietrznica dostrzegła tylko łupinę, nie pojmowała istoty przywiązania i tego, co je rodziło.
— Ale ona wcale nie jest piękna, mówiła wracając do siebie: sądziłam ją daleko ładniejszą; ręce czerwone... choć zresztą małe i kształtne... coś pospolitego w postaci... trochę młodości... nie lękam się jej... Książe chce widocznie sielanki. O! potrafimy przecię i my ją skomponować.
Z głową rozpłomienioną wpadła do domu, a przed bramą zastała właśnie Dziobatkę, która odjeżdżała nie zastawszy jej. Wychyliła się z karety, przywołując przyjaciółkę i obie razem weszły do salonu. Na twarzy malowało się niezwykłe uczucie.
— Nie powiesz nikomu? szeptać zaczęła gospodyni, zatrzaskując drzwi gabinetu. Słowo?...
— Najświętsze!