Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pomywaczka.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kwiatek wdzięczny, co ma nieodzownie jutro uwiędnąć; lepiej go nie zrywać.
— Dla czego? nie jestże wszystko szczęście tego świata tylko wonią kwiatka chwilową?
— To odstręcza od życia! westchnął książe. Szczęściem, że całe życie nie zamyka się w miłości...
— Tak, dla was... ale dla nas...
— A! droga pani, dajmyż pokój tej żegludze po rzece du tendre... mówmy otwarciej, wybuchnął książe Józef. Szalony, ktoby życie za miłość postawił... bo któraż z was kochać umie?
— Mości książe!
— Któraż z was ma serce? dodał książe Józef: co się u was sercem i miłością nazywa? Bądźmy szczerzy: fantazya, podbudzona miłość własna, próżnostka, próżnowanie... ale cichego, głębokiego przywiązania na wieki, gotowego do poświęceń... o! tego u was szukać byłoby stratą czasu i szaleństwem...
— I dlatego książe — odparła urażona Anna — puściłeś się w podróż odkryć pomiędzy... pomywaczki...
Vous y tenez! rzekł śmiejąc się książe; niech i tak będzie... Spodziewam się odkryć jeśli nie Amerykę, to choć spokojną jaką wysepkę na oceanie, gdzieby po trudach długiej żeglugi i burzliwego morza odetchnąć można...
— Coś w rodzaju Robinsona Cruzoe’go? rzekła Anna.
— Pani dziś jesteś złośliwą.
— O! nie, wierz mi książe, jestem w jak najlepszym humorze...
— Ja także, zawołał książe Józef. Jak to się szczęśliwie schodzi! moglibyśmy zabawić się wesoło...
Anna spojrzała mu w oczy; w istocie błyszczał w nich dowcip i swoboda.
— On szczęśliwy! rzekła w duszy: z czoła mu promienieje tajemnica! Szczęśliwy... z kim? jak? c’est indigne!
W sercu pięknej pani zrodziła się zazdrość gorąca; książe patrzał na salon z obojętnością człowieka starego, któregohy lalkami bawić chciano...