Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pomywaczka.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż? może tę, którą sto razy słyszałam, o pomywaczce? Ale wiecież, gdzie się to jego bóstwo ukrywa?
— Wiemy przynajmniej, jak wygląda, co robi. To cały romans, moja droga...
— A mówże i nie trzymaj mnie na dwóch łapkach, jak czasem mego Dzidzi cukrem zmuszam do służenia... No mów! bez przedmowy...
Dziobatka uśmiechnęła się...
— Wiecie, gdzie ona mieszka? — spytała Anna.
— Jeszcze nie, ale się dowiemy wkrótce...
— Wiecie jak się zowie?...
— O i tego nie jeszcze...
— Jak wygląda przynajmniej?
— Wszyscy mówią, że blondynka i że wcale nie jest tak ładną, jakby się domyślać można... dziewczę młodziuchne, twarzyczka dosyć pospolita, trochę świeżości... Mais le curieux de l’histoire, to miłość Pepi, który ją wychowuje, daje jej metrów, kształci, uczy i odwiedzając, całuje w rękę z uszanowaniem...
I Dziobatka szepnęła coś na ucho Annie, która ruszyła ramionami.
Stolnikowa ziewając, dopomniała się o udział w nowinie owej, którą powtarzano na ucho. Anna śmiejąc się, podała jej trzy słowa i wszystkie śmiać się zaczęły.
— Ale to niepodobna!
— To nie ma sensu...
— Mów dalej, kochana... dodała Anna; ludzie stworzyli sobie jak widzę romans Marmontel’a z tej bardzo pospolitej historyi.
— To co wiem, mam z najlepszego źródła — rzekła Dziobatka. Wierzyć, nie powiem, żebym wierzyła... ale jest w tem coś prawdy... a wreszcie: se non e vero, e ben trovato.
— Koniecznie chcą go zrobić bohaterem! — szepnęła stolnikowa.
— Ale moja kochana, mów już, bo goreję z ciekawości.
— Pepi najął dla niej przepyszne mieszkanie, osadził przy niej starą guwernantkę, rozpoczął wychowanie tego dziecka... ale sam prawie jej nie widuje...