Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Poeta i świat.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zesztukować jak stare buty; możnaż zrobić go z niczego! Możnaż osłu kazać stawiać bobrowe chatki, lub wiązać nić pajęczą? kiedy mu potemu natura organów i władz nie dała. Będzie to zapewne poeta jak pan F. D., jak pan J. S., jak X., jak Z. i cały alfabet przez całą długość ulicy, na której mieszkają; ale niech kto zrobi Bajrona jeśli łaska? Goethego? Szekspira? Ci podobno sami się rodzą.
I tak dwa lata i jeszcze dwa lata, zaglądał Gustaw na dno każdej nauki, a wszędzie na dnie znalazł czarną przepaść lub brudne męty; ci, co tylko z wierzchu patrzyli, piękne rzeczy widzieli. Potem opuścił ręce i życie zdało mu się smutne, długie, nie do przeżycia, potrawą, której pierwszych łyżek strawić nie mógł!
Cztery lata! ileż to odmieniły jego charakter młodzieńczy, ileż się razy zawiódł przez te cztery lata, ile razy zasmucił, ile razy kładł się do łóżka, nie chcąc wstać jutro! Cztery lata, które spędził ucząc dzieci dla chleba, zaprzedawszy swoje życie od pierwszej do ostatniej godziny, dla jedzenia, sukni i dachu, którychby nie miał inaczej! Ileż razy w tym stanie przeklął dzień swego urodzenia, widząc pogardliwych panów, szyderskie kobiety, niesforne dzieci, urągające się z pana guwernera, którego na równi liczyli z płatnym swoim lokajem!