Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Poeta i świat.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XVIII.
Wędrownik.

Jażem przez morze głębokie żeglował,
Jażem Francuzy, ja Niemcy, ja Włochy,
Jażem nawiedził sybilijne lochy.
Kochanowski, Fraszki, Ks. III.

Jednego dnia, a raczej wieczora, Łucja i Gustaw wolni od gości, myśleli wieczór przepędzić w ogrodzie. Piękny czas letni wzywał pod lipę, która im przypominała ową sławną pierwszego naszego poety przyjaciółkę, pod którą siadywał z Urszulą, z druhami, z cytrą w ręku, nad dzbanem wina w chłodnej wodzie.
Z pod tej lipy na wzgórku widać było piękny obraz na około, wieś, rzekę, młyny i daleko, na cmentarzu wiejskim, cerkiewkę i trzy drogi wiodące do dworu. Na stoliku nakryto im do herbaty, oboje mieli książki w ręku i dumali patrząc w około.
A w oddaleniu słychać było wieczorną pieśń kaczek dzikich, gęsi i świergot trzpiotów wróbli i szum liści i psów szczekanie i jednostajny turkot młyna, wybijającego takt tym rozmaitym dźwiękom.
A na niebie zachodziło słońce czerwone za czarne chmury i blady księżyć wstawał z drugiej strony, jak dłużnik, który czeka chwili oddale-