Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wnie jak z tamtąd do siebie powracający, gdy się z pospolitym mięszali gminem, widać było obok siermięgi mundury oświecone gwiazdami, tuż przy głowie niezgrabną czupryną okrytéj i długą brodą obrosłéj, utrefione fryzurami twarze, a kornetom i wykwintnym dam zacnych strojem służące za cień, kobiét prostych namitki i grube odzienie. Co wszystko żywém wyobrażeniem było owego piérwiastkowego świata wieku, w którym równość nie znała zgubnéj różnicy, na wzorach dzisiaj zasadzonéj, i bogatemu albo przypadkiem piérwéj z pod jarzma wyprzężonemu nie pozwala gardzić uboższym i deptać ten stan nieszczęśliwy z którego jednak możny wysysa cały swój byt pomyślny. To widowisko wolnie i swobodnie napełniającego cały Kaniów gminu pobudziło ciekawość N. Pana, który zaraz od nie pierzchliwego ludu i żadną dzikością starszeństwa nie przestraszonego, otoczonym został w podobieństwie owego bajecznego pasterza, którego w około gromadnie owiec otaczają trzody. Już jedni z zebranéj prostoty zapominając kufla stali jak wryci dla ciekawego króla i pana swego oglądania, już inni