Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ziemi na pięć sążni szerokości, a trzysta długości w takiéj pozycji, gdzie ani zbieg wiosennéj wody i podziemnych nurtów skutki, ani źródło ukryte wymytych lochów przyczyną być nie mogły.» Po wieczerzy kawaler de la Meûtte króla pożegnał.
We środę rano po przebudzeniu dopiéro dowiedziano się, że nocą znowu pożar był w miasteczku i trzy kramiki zniszczył, ale go nawet daléj stojący nie widzieli, ni słyszeli. Tylko kawaler de la Meûtte, bliższy niebezpieczeństwa, nie dosyć że się przestraszył, ale przelękniony z pośpiechem z izby wychodząc, tak się o nizki uszak głową silnie uderzył, że długo kaniowską pamiątkę mógł na czole nosić.
Pożar wszczęty między dwunastą a piérwszą, miał być pod owe kramiki jakoby podłożonym. Ścisła inkwizycja nastąpiła i examen ludzi różnych, których pod straż wzięto. «Może nakoniec dopyta się juryzdykcja marszałkowska, albo miejscowa ks. podskarbiego, kto był podpalaczem, pisze Plater, bo są niektórych zdania, że z żydów dziesięciu, których na dniu wtorkowym kozakami przypędzono, jeden