Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przebrania się od stóp do głów, gdyż był cały zmoczony.
Pierwszy raz się załamawszy, z przestrachu N. Pan nie poczuł, że dobywając się na lód, o brzegi jego ostre uderzył się tak nogą, iż w miejscu tém okazały się kontuzje i nabrzmiałości: przy przezuwaniu jednak przytomny d-r Bekler poradził na to, postrzegłszy sińce, przyłożeniem wody Goulard’a, przemył miejsca uderzone, a że zmokłych ze wszystkiém zimowych butów tak prędko osuszyć nie było można, innych zaś nie było, bo garderoba przodem wyszła, wziąwszy tylko berlacze król z wesołą myślą siadł do powozu i nogi od chłodu obwarowawszy jeszcze workiem, ruszył ztąd nareszcie o pół do dziesiątéj.
Droga sucha była i dobra, ciągle prawie lasami z Warki do Brzuzy wiodąca, pozwoliła nagrodzić czas stracony, i o w pół do dwunastéj stanęły powozy na stacji dla zmiany koni, przyjęte we dworze kasztelana Wojnickiego Ożarowskiego, przez miejscowego rządzcę. Nim się tu pocztyljoni przyrządzili z zaprzęgiem, dobyto śniadanie, ale król nie chciał go tknąć oba-